sobota

Święta po norwesku


Wydawać by się mogło, że w Norwegii, jako kraju chrześcijańskim, święta powinny wyglądać w miarę podobnie do polskich. Nic bardziej mylnego. Owszem, norweski kalendarz rozpoznaje w większości te same święta kościelne lub analogiczne państwowe, co polski, ale sposób ich celebrowania jest z goła odmienny.



Zaczynając od świąt religijnych – trzeba mieć na uwadze, że Norwegia to kraj luterański. Fakt, że jeszcze kilka lat temu była to oficjalna religia państwowa nie ma większego znaczenia. Ma jednak znaczenie protestantyzm, gdyż daje Norwegom inne spojrzenie na religijość, niż tradycjonalistyczny polski katolicyzm.

I rzeczywiście, trudno nie zauważyć, że gros Norwegów traktuje święta kościelne li tylko jako okazję do czasu wolnego. Ci, którzy uważają się za religijnych, także nie koniecznie starają się odiwedzić w tym czasie świątynie. Można za to usłyszeć takie stwierdzenie: „Wolę w górach myśleć o Bogu, niż w kościele myśleć o górach”. I wdrażają tę postawę w życie, wyjeżdżając albo na jakże liczne i odległe dacze, albo na samolotowe wycieczki na ciepłych wyspach i plażach.



W okresie wielkanocnym świątecznych ozdób w miejscach publicznych nie ma. Można co najwyżej w kilku miejscach spotkać subtelne, nienachalne dekoracje; równie łatwo można je przeoczyć. Okres przed Bożym Narodzeniem to z kolei eksplozja dekoracji, feeria różnobarwnych światełek i – jakżeby inaczej w tym dość zamerykanizowanym kraju – żadnych nawiązań religijnych. Boże Narodzenie więc według dekoracji to święto grubawego gnoma w czerwonej kurteczce i z czerwonym nosem, święto reniferów i dzwoneczków. Jeśliby kto chciał sfotografować te dekoracje, niech się spieszy. Wszystkie znikają dzień po świętach.

No to może chociaż sylwester… Poszedłby człowiek na miasto, popatrzeć jak świętują tubylcy. Można, lecz nikogo się nie spotka. Nie ma żadnych imprez plenerowych, zabaw na rynku, na miejskim placu, żadnych głośnych dyskotek. To czas stonowanych, eleganckich przyjęć w restauracjach. Panie w kreacjach i panowie w garniturach, pod muchami siedzą za stołami. Lepiej się ma sprawa w prywatnych domach. Ulice w tę noc porażają ciszą i spokojem.

Na każde święta – czy to państwowe, czy religijne, urodziny króla, księżniczki, czy własne urodziny – Norwegowie wywieszają na domach i licznych masztach flagi państwowe (niektórzy na masztach stosują także całkiem popularne proporce w kształcie wydłużonego trójkąta).



Jeśli jest to popularne święto – jak dzień konstytucji (17 maja), ogromna liczba ludności ubiera się w stroje tradycyjne. Nie pozawalają na nie mówić ludowe. Panie i dziewczyny przywdziewają czarne (rzadziej granatowe, czy ciemnozielone), długie, wełniane suknie z kolorowymi dodatkami, buty stylizowane na XIX-wieczne, czasem czepki. Panowie lubują się w stylowych kapeuszach, wysokich skarpetach na spodnie, surdutach i także staromodnych, ponoć strasznie niewygodnych butach. Jest to tak oczywisty widok, jak drzewa w lesie i nikt za tak ubranymi się nie ogląda, chyba że w podziwie dla elegancji.

Muszą być to stroje made i Norway, Norwedzy bowiem uważają z pełnym przekonaniem, że wyłącznie norweskie produkty i wyroby zasługują na miano jakościowych. Wszystko, co z poza Norwegii, może co najwyżej starać się być dobre, pod warunkiem, że pochodzi od niemieckiego, brytyjskiego, czy amerykańskiego producenta. Nie inaczej się więc ma sprawa z ich strojami. Szyje się je na miejscu, często na miarę i kosztują kilkadziesiąt tysięcy koron. Można już w supermarketach nabyć chińskie podróbki, które nawet nie udają wełny, lecz z dystansu są identyczne. Nie zasługują jednak na zainteresowanie Norwegów, bo to przecież chińskie.



A jak świętowanie, to oczywiście… Właśnie – dla każdej rodziny nieco co innego jest oczywistym. W niektóre święta nie ma właściwie innej opcji, niż świętowanie przy alkoholu. Dzień konstytucji – upojny dzień z setkami tysięcy ludzi w knajpach, gromadami wypitych ludzi i nieznośnie głośną muzyką. Wielkanoc – częściej w gronie rodziny, ale nie koniecznie w cywilizacji, więc świątecznego obiadu raczej nie ma. Jest za to dużo alkoholu, bo na daczy w górach nie ma zasięgu komórki, internetu, czasem na takiej daczy w ogóle nia ma nawet prądu – taki styl. Dni wolne na Wielkanoc trwają już od środy w południe aż do wielkanocnego poniedziałku[1]. Boże Narodzenie – tu już obowiązują norweskie rytuały, tradycyjne potrawy, jak na przykład pinnekjøtt – żeberka z baraniny szykowane przez parę tygodni, w specyficznym, ostrym sosie, których prawie nikt nie lubi, ale być muszą, bo taka tradycja. Samo świętowanie to tylko 25 grudnia. Bez wigilii i bez drugiego dnia świątecznego.




[1] Nie dotyczy handlu detalicznego, który w sobotę w Wielkim Tygodniu ma normalny dzień pracy. Wszelkie inne zakłady pracy i instytucje mają wolne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Norweskie tablice rejestracyjne

Norweskie tablice rejestracyjne nie wyróżniają się zbytnio od europejskiego "stylu". Co najwyżej stosuje się różne dziwaczne prze...