Europejczyk
Europejczykowi (nie) równy. Wiadomo, że obserwuje się różne typy twarzy w
Europie i nordycki typ jest jednym z nich. Po przybyciu do Norwegii można
zwrócić uwagę na niektóre osoby, wyglądające „jak typowy Wiking”. Można się
przy tym mocno pomylić, spotykając nordycko wyglądającego Anglika, Polaka,
Frncuza czy Litwina.
Po paru miesiącach
jednak nabywa się zaskakującej umiejętności spontanicznego wypatrywania w
tłumie polskich twarzy. Rzecz jasna skuteczność takiego rozróżniania nie jest z
oczywistych powodów stuporocentowa. Niemniej jednak jest nieoczekiwanie wysoka.
Z łatwością można ropoznać osoby z Polski – a jest ich w Norwegii przecież
niemało.
Są też inne sposoby
rozpoznania polskości. Choć raczej trzeba by powiedzieć, że polskość niektórych
przechodniów sama narzuca się w mieście. Słyszane z daleka magiczne słowa na „k” i na „ch”, także wśród dorastającej w
Norwegii polskiej młodzierzy nie pozwalają przejść obojętnie. Rzadki na
szczęście widok – twarz czerwona z przepicia i niedopięta koszula w sobotni
poranek w lutym też mogą być podpowiedzią, choć nie pewnikiem. Z kolei fakt, że
ktoś trzyma w ręku puszkę polskiego piwa i popija beztrosko (surowo karane w
Norwegii), wcale nie musi oznaczać obywatela spod znaku białego orła; może to
być autochton z dziada pradziada, mający „kontakty”.
Wśród nierzucającej
się w oczy większości należy zachować językową wstrzemięźliwość – jak wszędzie
na świecie. Są bowiem i w Norwegii osoby znające choćby podstawy polszczyzny.
Mogą to być na przykład lekarze z dyplomem polskiego uniwersytetu. Mogą być
imigranci z Rosji, czy uchodźcy z okupowanej Czeczenii, którzy europejską
podróż zaczynali od obozu dla uchodźców w Polsce. Mogą być Litwini, którzy bądź
to „z domu”, bądź z pracy w Norwegii wraz z Polakami – także rozumieją najbardziej szeleszczącą mowę na świecie.
Niemałe zdziwienie może na nowoprzybyłym Polaku wywrzeć kierowca autobusu o ewidentnie
afrykańskiej urodzie i kolorze skóry zgoła odmiennym od nordyckiej bladości,
który swobodnie posługuje się mową Kochanowskiego – a to za sprawą swoich
kolegów z pracy, w większości z polskim paszportem; albo Nigeryjczyk myjący
samochody na myjni ręcznej, mówiący biegle i bez obcego akcentu po kilkuletniej
karierze w czwartoligowym klubie piłkarskim w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz