Jeśli ktoś ma dość
pogoni za modą, albo ma dość podkreślania „ja się modą nie przejmuję”, to
Norwegia z pewnością jest dobrym miejscem do życia. Przybywając do Norwegii z
Polski można w mgnieniu oka wyzbyć się wszystkich polskich kompleksów
europejskiego zaścianka. Co więcej, można natychmiast stać się jedną z lepiej
ubranych osób na mieście, niezależnie
od reprezentowanego stylu własnego, bądź jego braku.
Upraszaczając –
Norwegowie nie przykładają absolutnie żadnego znaczenia do estetyki wyglądu,
czy ubioru. Osławione, rzekome polskie specjalności jak białe skarpetki do
czarnych butów, bądź skarpety do sandałów mogą się jawić jako szczyt szyku przy
norweskim kanonie elegancji. Wełniane, grube, robione na drutach, szare, czarne
lub białe skarpety do sandałów lub sandało-klapków w pracy są sprawą tak
naturalną, że się na to nie zwraca uwagi. Nie dotyczy to tylko – jak mógłby
ktoś zadzierając nosa stwierdzić – srzątaczy i sprzątaczek, ale – może poza
dyrektorami – wszystkich „wartsw” firmy, z kierownikami włącznie. Dla Norwega liczy
się wszak dobre zdrowie. Ciepłe frotowe skarpety do japonek (w zimie) nie są –
owszem – częstym widokiem, ale nie rażą niezwykłością na tle całości ani w
pracy, ani w sklepie. Za przykład może posłużyć dwudzietokilkulatka w pracy
ubrana w krótką spódnicę na luźne getry, na to skarpety pod kolano i sandały –
jak do zbioru ziemniaków w polu.
Ciekawym jest temat
tego, kiedy nosi się kozaki, a kiedy tenisówki. Polska pragmatyka podpowada
odruchową odpowiedź. Ale nie w Norwegii. Rzesza Norwegów przez całą zimę nosi
(nierzadko zdeptane, brudne) tenisówki Converse – bo przecież „Norweg zimy się
nie boi”. Z kolei ładne, zimowe kozaczki na nogach co elegantszych pań częściej
można zobaczyć w sierpniu – bo przecież „Norwega stać na drogie buty Ecco”.[1]
Co do reszty ubioru
zimowego, to kontrasty dostrzec łatwiej raczej zimą, bądź w chłodniejsze dni
lata. Wówczas to na ulicach, czy w sklepach można zobaczyć osoby ubrane, jakby
były na przeciwległych krańcach Europy. Jedni – w grubych kurtkach, czapkach,
rękawicach, niektórzy nawet w zimowych butach (choć i do takiego zestawu
„pasują” tenisówki). Inni – tuż obok, czasem idący razem z tymi zimowymi – w koszulce z krótkim rękawem,
albo i bez rękawów, albo w krótkich spodenkach.
To tyle, jeśli chodzi
o godziny dzienne. Wieczorem, jeśli Norweg ma wyjście na miasto – do knajpy, do
baru na piwo, czy na imprezę u znajomych, Norwegowi diametralnie zmienia się
poczucie piękna. Panie czasem nawet pokuszą się o makijaż (w pracy ma go może
1% kobiet), koniecznie suknię balową i szpilki (niezależnie od pogody na
zewnątrz). Panowie – od nastolatków wzwyż – garnitur, czasem frak, koniecznie
mucha, ewentualnie krawat, jeśli trzeba – płaszcz. Tak wystrojony Norweg to pewny widok w miejscach imprezowych. Na
szczęście toleruje się prostatctwo
reprezentowane przez Europejczyków, czy Amerykanów i Australijczyków, którzy do
baru na piwo są w stanie założyć zwyczajną
koszulę i kurtkę skórzaną, albo ordynarne
jeansy.
Dbałość o obuwie
pozostawia wiele do życzenia. Brudne, znoszone buty to widok tak częsty, jak
brudny samochód w Rosji. Nie dotyczy to rzecz jasna stroju wyjściowego – tam
obowiązuje pełny połysk.
Co może mocno zadziwić
Polaka, to stroje stosowane na święta narodowe i kościelne. Wówczas Norwegowie
upajają się modą tradycyjną (nie pozwalają na to mówić folklor). Panie noszą piękne, zdobne, tradycyjne suknie do ziemi,
czasem przyozdabiają głowy wiankami. Panowie analogicznie – w ubrania „z epoki”
z wełnianymi skarpetami, kapeluszami; czasem tylko panowie noszą się
nowocześnie, towarzysząc tradycyjnie ubranej pani. Taki strój jest rzeczą
oczywistą dla Norwega na święto konstytucji 17 maja, na konfirmację itp.[2]
[1] W opinii wielu Norwegów w tym kraju wszystko jest drogie. Prawdą jest, że
to słuszna opinia, tyle że porównując do siły nabywczej przeciętnego Norwega,
większość towarów już nie jest droga. To, na co Polak pracuje kilka dni, Norweg
może kupić za kilka godzin pracy.
[2] Stroje te kosztują nawet kilkadziesiąt tysięcy koron za komplet. Dostępne
są chińskie „podróbki”, w znacznie niższych cenach, jednak nie jest w dobrym
tonie je nabywać, bowiem – w przekonaniu Norwegów – wyłącznie norweskie wyroby
gwarantują dobrą jakość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz