Każdy legalnie
mieszkający w Norwegii dorosły ma prawo grać w loterie państwowego monopolu.
Trzeba do tego zarejestrować swój akces, dostaje się kartę identyfukacyjną.
Każdy zakład musi być przypisany do konkretnej karty, czyli osoby.
Jako że Norwegia to
kraj „bez tajemnic”, loteryjny monopolista zna numer telefonu, adres, imię i
nazwisko gracza, a także jego numer konta bankowego. Tak więc grając, nie
trzeba martwić się o odbiór wygranych – same wpłyną wprost na konto w banku.
Ba, nie trzeba nawet martwić się o anonimowość, tę za wygrywających największe
sumy zrujnuje sam organizator loterii, dzwoniąc do zwycięzcy na wizji na żywo,
by pogratulować wielomilionowej wygranej.
Nieco intrygujące, ale w punktach, gdzie można
grać w loterie, dostępne są za darmo książeczki pod wiele mówiącym tytułem
„Grasz za dużo?”. Jest to poradnik dla nałogowców, mówiący jak szukać pomocy
dla hazardzistów. Dziwnym przy tym wydaje się fakt, że nie znajdzie się
analogicznych poradników w sklepach z alkoholem, czy przy kupnie tytoniu.
Istnieją także liczne
i popularne loterie z kuponami-zdrapkami. Wygrane nie są wygórowane, ale i
prawdopodobieństwo wygranej stosunkowo wyższe. Oficjalnie i te kupony są
dostępne wyłącznie dla dorosłych, ale praktyka pokazuje, że sprzedawcy nie
zawsze podchodzą do tego obostrzenia hiperpoprawnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz