Trzeba przyznać, że edukacja
w zakresie języka angielskiego jest w Norwegii na najwyższym poziomie. Po
angielsku płynnie mówi znakomita większość społeczeństwa, którza kończyła
norweskie szkoły. Spotkać można co najwyżej pojedyncze osoby nie radzące sobie
z obcymi językami. Norwegowie w większości mówią płynnie, z bogatym słownictwem
i często z brytyjskim, lub z amerykańskim akcentem. Jest to zasługa świetnego
programu i systemu nauczania od wczesnych lat szkolnych. Nie bez znaczenia z
pewnością pozostaje także fakt, że wielu Norwegów ma rodzinę w Stanach
Zjednoczonych i utrzymuje z nimi aktywny kontakt, zaś część młodzieży wyjeżdża
na kilkumiesięczne pobyty edukacyjne do krajów anglojęzycznych.
Także polskie dzieci,
które weszły w norweski system edukacji, przyswajają język angielski doskonale,
wyprzedzając większość równieśników z Polski. Dochodzi do pozornie kuriozalnych
sytuacji – dzieci zwracają uwagę starszym na zły akcent, albo błedne słownictwo.
Co najmniej 1/5
społeczeństwa norweskiego to ludność napływowa. Ci, którzy przybyli do Norwegii
będąc osobami dorosłymi, niestety często nie mieli możliwości nauki języków
obcych w swoich ojczyznach; dotyczy to głównie azylantów i uchodźców, a także
części imigrantów z Polski, Litwy, Łotwy. Azylanci i uchodźcy w Norwegii są
uczeni wyłącznie języka norweskiego (na koszt państwa). Bywa jednak, że można
się z takimi osobami komunikować w języku rosyjskim. Co ciekawe, drobna część z
nich mówi także biegle po polsku, bowiem – przykładowo – Czeczeni po ucieczce z
okupowanej przez Rosję Czeczenii, trafili początkowo do ośrodków dla uchodźców
w Polsce, a dopiero w dalszym etapie znaleźli schronienie w Norwegii.
Przez pewien czas
Polacy byli najliczniejszą mniejszością narodową, lecz pod względem liczebności
użytkowników języków wyprzedzali ich mieszkańcy anglojęzyczni (liczna grupa
złożona z Amerykanów, Brytyjczyków, Nowozelnadczyków, Australijczyków,
Hindusów, Irlandczyków i innych anglojęzycznych narodowości). Od 2014 roku
język polski jest już pierwszym najczęściej używanym językiem w Norwegii po
języku norweskim[1]. Polacy
stanowią największą grupę lingwistyczną i etniczną w Norwegii poza
autochtonami.
Pomimo tego, że polski
jest obecnie najpopularniejszym językiem mniejszościowym, nie wpływa to na sposób
komunikacji mediów, czy instytucji ze społeczeństwiem. W mediach polski
właściwie w ogóle nie występuje, a obraz Polaka jest niezbyt przychylnie
prezentowany. Strony internetowe norweskich instytucji słabo poddają się
trendom językowym. Jeśli instytucja ma wersję obcojęzyczną, jest to raczej
angielski. Polski pojawia się na niektórych najważniejszych państwowych
portalach; często jeśli już jest język polski, obejmuje on tylko część podstawową
strony. Bankowość i strony dotyczące podatków zdają się w ogóle nie dostrzegać
polskojęzycznej mniejszości w Norwegii. W bankomatach, czy parkomatach czasem
można zauważyć wręcz wycofywanie komunikatów w językach innych niż norweski. Sytuacja
powoli poprawia się tylko w niekrórych instytucjach.
Trzeba pamiętać, że z uwagi na specyfikę polskiej
imigracji (w głównej mierze nastawionej na tymczasowość – w przeciwieństwie do
wszelkich innych narodowości), słabo postępuje integracja językowa Polaków z
Norwegami. Tylko część Polaków nastawiona jest na pozostanie w Norwegii – chyba
częściej najmłodsi z dorosłych imigrantów – zaczynający „dorosłe życie”, wychowujący
tam dzieci. To oni właśnie – wśród Polaków zamieszkałych w Norwegii – częściej
wyróżniają się dobrą, albo i biegłą znajomością norweskiego.
Język polski pojawia
się w przestrzeni publicznej – podobnie jak w Anglii – w przypadku niszowych
komunikatów. Na przykład „Po godzinie 20:00 piwa nie sprzedaje się”, albo
„Teren prywatny. Zakaz połowu ryb.” Zrzadka pojawia się też w reklamach – tak
na plakatach, jak w radiu – prezentuje się tania sieć telefoniczna, adresująca
swoje usługi do Polaków, Pakistańczyków, Hindusów, Węgrów, Irańczyków, itd.
Kościół katolicki – w
osobach norweskich hierarchów – oczekuje od Polonii integracji społeczno-językowej
mniej więcej tak, jak wymaga się czegoś od nielubianego kolegi w szkole – ma
się upodobnić do innych, albo siedzieć cicho. O ile oczekiwania takie spełniają
imigranci nie mający raczej perspektyw albo planów na powrót do ojczyzny –
Wietnamczycy, Filipińczycy itd., o tyle charakterystyka polskiej rzeszy w
Norwegii zupełnie nie wykazuje podobieństw z tymi grupami i stawianie im
podobnych oczekiwań jest raczej zwyczajnym błędem i przejawem niewiedzy, a
wręcz ignornacji wobec Polaków, ich historii, roli religii w życiu społecznym i
ich życiowych oczekiwań wobec pobytu w Norwegii.
Podejście do sprawy hierarchów katolickich wygląda
wręcz na realizaję państwowego programu. W niektórych parafiach pojawił się
nawet pomysł, by zklikwidować polskie Msze, aby w ten sposób przymusić Polaków
do uczestniczenia w nobożeństwach w języku norweskim, co – w oczekiwaniu kleru
– miało przynieść masowe przystąpienie Polaków do nauki i używania języka
norweskiego w życiu codziennym.
Polacy są dominującą grupą wśród aktywnych
religijnie katolików w Norwegii. Niestety norwescy hierarchowie nie przyłożyli
się zbytnio do lekcji, nie rozpoznając roli Kościoła w polskiej świadomości
narodowej na emigracji, ani konotacji historycznych w rugowaniu języka
ojczystego z kościołów. Eksperyment nie udał się i – przynajmniej chwilowo[2]
– zarzucono pomysł wymuszania na Polakach używania języka norweskiego w życiu
osobistym.
[1] Licząc obie odmiany norweskeigo – bokmål oraz nynorsk – jako jeden.
[2] Rok 2015.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz