sobota

Dacza


                Rzecz warta uwagi – większość norweskich rodzin posiada dacze[1], czyli wypoczynkowe domy, domki, kabiny tyrystyczne. Mimo że gros Norwegów jeździ po całym świecie turystycznie, lubią także spędzać czas na rodzimej ziemi. Panuje w tej materii wielkie zróżnicowanie jakościowe.

                Jedni mają autentycznie drugie domy. Te nie koniecznie muszą być zlokalizowane na wsi, w lesie, czy górskich ostępach. Bywa, że stoją po prostu w zwykłej miejscowości, byle daleko od „podstawowego” domu. Standard wyposażenia nie różni się w nich od głównego domu, w którym mieszkają na co dzień.



                Inni mają przytulne domki letniskowe, choć raczej trzeba by je nazwać całorocznymi, bowiem Norwedzy odwiedzają swoje dacze w każdej porze roku. Takie domki bywają umiejscowione w ciekawszych miejscach – na przykład na wydmach Morza Północnego, na stoku z widokiem na góry, fiord, jezioro, w lasach.

                Są w końcu i takie domki, które odstraszyłyby niejednego polskiego mieszczucha. Pozbawione wszelkich wygód, a nawet tak podstawowych elementów współczesnego życia, jak energii elektrycznej, zasięgu telefonu komórkowego, bieżącej wody i toalety. To autentycznie prymitywne chaty pasterskie przeniesione we współczesość. Niektórzy lubują się w tych prymitywnych warunkach, a także w bardzo trudnej dostępności, wymagającej na przykład parogodzinnego dojazdu i dalszej, półtoragodzinnej pieszej wędrówki przez podmokłe doliny górskie i las. Wodę pobiera się wprost z rzeki, czy jeziorka. Ogrzewanie i gotowanie zapewnia mały piecyk opalany drewnem. Jedyna wygoda to maleńkie okienka, krzesła i piętrowe łóżka. Tak można spędzać nawet najważniejsze święta! Taka jest opinia niektórych, niezbyt licznych.

                Są w końcu także dacze funkcjonujące jako schroniska. Wiele z nich w ogóle nie zamykanych, niektóre z nich z kluczem dostępnym tylko dla zarejestrowanych członków spółdzielni, lub towarzystwa turystycznego. Niektóre z nich są bezpłatne. Jedynie trzeba ponieść koszt zaopatrzenia. Jest tam bowiem wyposarzona kuchnia z produktami spożyczwymi. Zasada ogólna jest taka, że uzupełnia się zapasy o to, co się zużyło. Naturalnie część z tych obiektów jest dostąpna wyłącznie za opłatą. Wówczas koszty mogą sięgać typowych, norweskich cen hotelowych.

                Także wiele zakładów pracy posiada własne dacze, które udostępnia się rotacyjnie pracownikom i ich rodzinom. Dla Norwegów jest więc czymś zupełnie naturalnym, że wyjeżdża się na parę dni na daczę. Jedni czynią to niemal co weekend, inni ledwie kilka razy do roku. Kilka milionów łóżek jednak wciąż jest do ich dyspozycji na spontaniczne wypady.







[1] Norw.: hytta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Norweskie tablice rejestracyjne

Norweskie tablice rejestracyjne nie wyróżniają się zbytnio od europejskiego "stylu". Co najwyżej stosuje się różne dziwaczne prze...