sobota

Drosje (taxi)


                Taksówki[1] – tak jak wszelkie usługi – w Norwegii są bardzo drogie. Jakość pojazdów (w znakomitej większości) odzwierciedla przeciętny profil samochodów w tym kraju. Stąd większość taksówek to zupełnie nowe, bądź całkiem młode egzemplarze Mercedesów E-klasy, Toyoty Prius (hybrydowa) oraz Auris kombi (także hybryda), Mercedesy B-klasy[2], BMW. W ostatnich latach – na fali ogólnego szaleństwa na tym punkcie – także wśród taksówek nie brakuje elektrycznych Tesli. Zdarzają się także Jaguary i pojedyncze egzemplarze innych marek i modeli. Nie brakuje też mikrobusów (część z nich przystosowanych do obsługi pasażerów na wózkach inwalidzkich) a także – co zaskakujące – pełnowymiarowych autokarów wycieczkowych.

                Podobnie jak w Polsce – obowiązuje opłata startowa (ok. 160 kr), przy czym pokrywa ona początkowy odcinek jazdy. Tak więc przy najkrótszych przejazdach z góry wiadomo, ile się zapłaci. Cennik zróżnicowany jest w zależności od pory dnia i tygodnia. Poza Oslo konkurencja jest tylko pozorna. Mimo że taksówki noszą oznakowania różnych korproacji, ceny są bardzo podobne, o ile nie identyczne. Nie słysyzy się o przekrętach.



Wszystko jest zautomatyzowane. Można (i warto) taksówkę zamówić przez internet z wyprzedzeniem. Można wskazać, by przyjechała na wyznaczoną godzinę. Na 10 minut przed umówionym terminem dostanie się SMS-a z informacją, że taxi rusza na wskazany adres. Na ok. minutę przed czasem SMS, bądź telefon od kierowcy, że już jest i czeka. Wsiadając do samochodu – jeśli wypełniło się swoje dane i adres docelowy w zleceniu przez internet – na ekranie komputera taksometru zobaczy się swoje nazwisko, numer telefonu i adres docelowy. Ponadto będzie pokazany przewidywany czas dojazdu do celu; jeśli celem jest lotnisko, wyświetlane są na żywo dane z tablicy odlotów. Po dojechaniu do celu można zapłacić kartą. A jeżeli zaznaczyło się taką opcję w zamówieniu – po zapłacie dostanie się SMS-a z informacją o godzinie dojazdu do celu i cenie usługi (to przydatne głównie dla korporacji, bądź rodziców wysyłających dzieci na wycieczkę).

Na lostnisku w Oslo są nieco inne warunki. Tam można wziąć taksówkę z postoju (jak wszędzie w Norwegii oczywiście) i jechać wg taksometru (nie ma cen zwykłych i mafijnych). Można też – w informacji taksówkowej na terminalu lotniska – poprosić o dowolną korporację, bądź np. najtańszą taksówkę do centrum Oslo. Dostanie się karteczkę z numerem bocznym pojazdu i ustaloną sztywno ceną. Za minutę pod drzwi terminala podjedzie wóz i kierowca wpisze w licznik tę z góry ustaloną cenę. Można tak zaoszczędzić około połowy ceny w porównaniu do taxi z postoju. Warunki jazdy będą jednak znacząco odmienne – skrzypiący VW Caddy, bądź podobny, brudne fotele i szyby (można przykleić się do resztek słodyczy po porzednich pasażerach). Czas jazdy oczywiście ten sam co drożsżą taksówką, a i tak dłuższy niż… pociągiem. W Oslo z głównego lotniska Gardermoen więc lepiej, czyściej i taniej będzie dojechać do miasta pociągiem[3], a dalej według potrzeb.



Niedawno w niektórych norweskich miastach pojawiły się taksówki „dla pań” – tak jak w Polsce. Są prowadzone przez kobiety (tych nie brakuje także jako kierowców autobusów). I tylko nie wolno ich nazwać taksówkami dla kobiet, bo Norwegia – podobnie jak Szwecja – to kraj ultraortodoksyjnie egalitarny… A przynajmniej tak się Norwegom wydaje, bo w wielu kwestiach to wcale nie działa.







[1] Po norwesku oprócz słowa taxi używa się często także drosje [czyt. drosze].
[2] Wiele z nich na gaz naturalny – podobnie jak autobusy z takim napędem mają rejestrację „GA”, pojawiają się także elektryczne.
[3] Dworzec kolejowy znajduje się dokładnie pod terminalem lotniska i prowadzą do niego windy oraz schody ruchome.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Norweskie tablice rejestracyjne

Norweskie tablice rejestracyjne nie wyróżniają się zbytnio od europejskiego "stylu". Co najwyżej stosuje się różne dziwaczne prze...