sobota

Przedimprezy



                Trochę temat tabu, trochę oczywistość. O tym się nie rozmawia, to się po prostu robi. Przedimprezy – po norwesku forspill. Typowy Norweg wychodzi z przekonania, że słowa „Polak” i „pijak” to w zasadzie synonimy. Gdy Polak wybiera się do ojczyzny na święta, na urlop, usłyszy nieraz nie tyle wścipskie, co idiotyczne pytanie „Ile wódki przywieziesz?”. Polak stojący w pracy przy automacie z kawą, może także ułyszeć „Ile wódki dodajesz do kawy?”, a w zwykły poniedziałek bez okazji może być zagadnięty pytaniem „Dużo wypiłeś w weekend?”.

                Tymczasem temat jest nieco niewygodny dla samych Norwegów. Można bezpiecznie pomyśleć, że nie bez powodu norweskie państwo od dziesięcioleci administracyjnie walczy z alkoholizmem w tym kraju. Zabawa, impreza, święto, samotny wieczór – to w wielu rodzinach, w wielu domach oczywista, naturalna okazja do wypicia większej ilości alkoholu. Pod jednym warunkiem – nie powinny tego widzieć dzieci i raczej nie robi się tego (za często) na tarasie…[1]

                Ale jak tu iść do knajpy, do kina, nie przygotowanym? Przecież alkohol w ogóle jest bardzo drogi, a w barach i restauracjach jest jeszcze nawet kilkukrotnie droższy. Dla Norwega nie pozostaje więc nic lepszego, niż przygotować organizm metodą homeopatyczną – zapowiedzieć mu, czego ma się lada chwila spodziewać. Stąd, na godzinę, półtorej przed „imrpezą właściwą” wielu Norwegów i ich gości spotyka się w czyimś domu – najlepiej w dogodnej lokalizacji – by w dużym tempie rozpocząć pijaną imprezę. Przygotowane towarzystwo jest gotowe na eskapadę do pubów licznie czekających na chętnych w cetnrach miast. Gwoli sprawiedliwości – nie każde wyjście grupowe do baru jest poprzedzone tego typu grą wstępną…

                Podobnie jak w Polsce, obowiązuje zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych. Nie są nimi ogródki wystawione na całą szerokość chodnika (całoroczne) bądź jezdni (to raczej w sezonie letnim). Nie są miejscami publicznymi także pokłady łodzi i jachtów zacumowanych przy nabrzerzach portów w centrach miast. Choćby impreza zakrapiana suto odbywała się ledwie metr od spacerujących z dziećmi rodzin, ale „na wodzie”, policja nie ma możliwości interweniowania, bo na morzu przepisy o wychowaniu w trzeźwości nie obowiązują…



[1] Istnieje martwy przepis zakazujący spożywania alkoholu na terenie prywatnym (w tym na trasie domu) tak, by było to mimowolnie widoczne dla postronnych. Zdarza się, że przeczulony sąsiad dzwoni w takiej sytuacji na policję z żądaniem interwencji. Gminna wieść niesie, że wówczas policja kontaktuje się najpierw z obwinionym telefonicznie, ostrzegając, że na prośbę sąsiadów za pół godziny przyjadą skontrolować stan rzeczy. Ma się wówczas wystarczająco dużo czasu, by bezstresowo schować się przed chłodem (sąsiedzkich spojrzeń) do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Norweskie tablice rejestracyjne

Norweskie tablice rejestracyjne nie wyróżniają się zbytnio od europejskiego "stylu". Co najwyżej stosuje się różne dziwaczne prze...