W kilku innych
rozdziałach są poruszane tytułowe sprawy motoryzacji; warto je zebrać w jeden,
spójny zbiór. By nie zaczynać od (nieprzychylnych) komentarzy, na początek
trochę suchych faktów:
·
Jazda na światłach – cały dzień, cały rok. Dopuszczalne światła do jazdy
dziennej według unijnej homologacji. W czasie opadów, we mgle i po zmroku –
jazda na światłach mijania.
·
Pasy bezpieczeństwa – zawsze zapięte, tak jak w Polsce, zarówno na
przednich, jak i tylnich siedzeniach.
·
Ruch prawostronny. Uwaga na liczne „buspasy” także dostępne dla jednośladów
i samochodów elektrycznych, a najczęściej także dla taksówek; pasy te
niejednokrotnie są właśnie skrajnymi prawymi pasami i są wówczas zastrzeżone.
·
Wyprzedzanie z prawej strony – zakazane.
·
Użytkowanie telefonu przez kierowcę – tak jak w Polsce (t.j. bez trzymania
słuchawki w ręku, czy ramieniem).
·
Użytkowanie CB radia – dopuszczone tak jak w Polsce.[1]
·
Prędkość maksymalna:
o
w terenie niezabudowanym 80 km/h, chyba że znaki mówią inaczej;[2]
o
w terenie zabudowanym 50 km/h, chyba że znaki mówią inaczej;[3]
o
w obrębie gęstej zabudowy – strefowe ograniczenia 30 km/h.
Uwaga, inaczej niż w Polsce, Norwegia nie stosuje
znaków początek / koniec obszaru zurbanizowanego, gdzie obowiązuje
„pięćdziesiątka”. Ograniczenie prędkości – zwykle w zakresie 30-60 km/h w
miastach i wsiach powatarzane jest za każdym skrzyżowaniem. Norwedzy wychodzą z
założenia (dość słusznego), że prędkość zabija. Więc w znakomitej większości
trzymają się narzuconych ograniczeń. Trudno też wypatrzyć tabliczki z nazwami
miejscowości, gdy się gdzieś dojeżdża. Nie ma na nie dużego zapotrzebowania, bo
są liczne drogowskazy, a tabliczka taka nie wytycza granicy obszaru z
ograniczoną prędkością. Czasem też można odnieść wrażenie, że według służb
stawiających znaki, skrzyżowanie nie odwołuje zakazów, w tym ograniczeń
prędkości – bywają one odwoływane kolejnym znakiem za skrzyżowaniem. Inną
skrajnością jest nierzadki brak znaku o końcu autostrady, gdy się z niej
zjeżdża wprost do miasta. I tak, trzymając się ściśle znaków, obowiązuje na
przykład 90 km/h na wąskiej, krętej drodze wiodącej z autostrady wprost na
rondo, bądź małe, osiedlowe skrzyżowanie. Trzeba na to uważać i nabrać nowych
przyzwyczajeń.
Kontrole policyjne są podobne do tych w Polsce.
Ich typowy przebieg i cel także są analogiczne. Zazwyczaj jest to kontrola
prędkości lub trzeźwości. Policja stosuje wyrafinowane radary laserowe z
aparatem, nie dające możliwości „wyłgania się”. W ogóle nie podejmuje się z
policją żadnej rozmowy poza odpowiedzią na pytania – wszelkie próby negocjacji lub upraszania mogą raczej
tylko doprowadzić do znacznie poważniejszych problemów z aresztem i rozprawą
sądową włącznie.
Samochody zarejestrowane w Norwegii mają
dwuczęściowy dowód rejestracyjny. Jedna część zostaje w siedzibie właściciela,
drugą wozi się na stałe w samochodzie. Nie ma możliwości odsprzedania, czy
zarejestrowania pojazdu bez obu części dowodu, więc bez stresu można jedną z
tych części zostawić w pojeździe. Nie wymaga się także wożenia dowodu opłaty
ubezpieczenia. Policja ma dostęp do rejestru ubezpieczeń i nawet kilka lat temu
zrezygnowano z naklejek na tablice rejestracyjne poświadczających fakt
ubezpieczenia.[4]
Osobę postronną może trochę zmylić duże
zróżnicowanie typów tablic rejetracyjnych. W rzeczywistości od kilkudziesięciu
lat obowiązuje ten sam format numeru rejestracyjnego, zmieniał się jedynie dość
często wzór tablic. Wydaje się, że aktualny wzór ma szansę posłużyć dłużej.
Gwoli przedstaiwenia podstawowych informacji o aktualnie wydawanych
rejestracjach:
·
Format tablicy – stały, europejski wyłącznie jednorzędowy dla samochodów,
maszyn, traktorów i przyczep, dwurzędowy dla motocykli i motorowerów (wcześniej
wydawano dwurzędowe dla dowolnych typów pojazdów).
·
Barwy:[5]
o
Podstawowa: białe tło, niebieski „europasek” po lewej stronie z norweską
flagą i białą literą „N”, czarne znaki. Dla osób szczególnie niechętnych Unii
Europejskiej dopuszcza się wydawanie tablic pozbawionych europaska. Zamiennik
wydany w miejsce tablicy starego wzoru musi mieć zaklejony białą taśmią
europasek.
o
Pojazd nie dopuszczony do ruchu po drogach publicznych (w tym pojazdy
lotniskowe lub zajestrowane na Svalbardzie): beżowe tło, bez europaska.
o
Pojazd towarowy do 3,5 t DMC o maksymalnie trzech miejscach siedzących
najwyżej w jednym rzędzie z kierowcą – ciemnozielone tło, reszta jak w standardowych.
·
Kody:
o
Podstawowy – dwie litery województwa, pięc cyfr. Grupy liter przypisane
tabelarycznie do regionów, nie mają nic wspólnego z nazwą województwa, czy
powiatu. Część cyfrowa zaczyna się od 10000 (nie stosuje się kombinacji z
„zerami nieznaczącymi” – np. AB 00123). Pojazdy o specyficznym sposobie
zasilania są rejestrowane centralnie; ich tablice – niezależnie od miejsca
użytkowania są wówczas takie same, wskazując rozdzaj napędu:
§ EL – elektryczne,
§ HY – napęd wodorowy (hybrydy mają standardowe rejestracje),
§ GA – napęd gazem ziemnym CNG
(napęd kombinowany, albo innym rodzajem gazu nie kwalifikuje to takiej
rejestracji).
o
Motocykle, maszyny rolnicze i przyczepy – dwie litery i cztery cyfry
(liczby od 1000 wzwyż).
Mocą porozumień unijnych, w Norwegii można
posługiwać się prawem jazdy z dowolnego państwa będącego członkiem Unii
Europejskiej. Nakłada się jedynie takie ograniczenie, że prawo jazdy z mocy
prawa norweskiego nie jest uznawane, jeśli minęło 10 lat od daty wystawienia
dokumentu nawet jeśli dokument wystawiono bezterminowo, bądź na przykład na 15
lat. Po 10 latach należy odnowić dokument albo w swoim kraju, albo w Norwegii.
Jest to podyktowane wyłącznie wymogiem dokonania badań lekarskich.
Doświadczenie Polaków wskazuje, że nie jest to nadgorliwie egzekwowane przez
policję.
Częsta kwestia poruszana przez imigrantów – „czy
można jeździć autem na polskich blachach”. Odpowiedź wymaga pewnego
rozróżnienia. Bowiem „można, ale”. I to „ale” ma duże znaczenie oczywiście.
Jeśli przebywa się w Norwegii turystycznie, tranzytowo (tak, to też możliwe),
to można jeździć autem zarejestrowanym na przykład w Polsce. Jeśli się tam
pracuje i dojeżdża regularnie – także można; trzeba tylko umieć udowodnić, że
dojeżdża się np. każdego dnia (dość trudne, chyba że ktoś dojeżdża z
rosyjskiego, szwedzkiego, czy fińskiego pogranicza), albo prowadzi się
działalność gospodarczą i ma się ośrodek
życia w Polsce, a do Norwegii dojeżdża się wyłącznie celem dowozu osób,
towarów, sprzętu do usług. Tę możliwość udowodnienia trzeba mieć zawsze na miejscu – w chwili kontroli trzeba w
takiej sytuacji w pojeździe posiadać cały plik dokumentów takich jak
poświadczenie adresu zamieszkania, wypis z rejestru działalności gospodarczej w
Polsce – najlepiej przetłumaczone na norweski lub angielski, bilety promowe
(mogą być z trasy Polska-Szwecja, Dania-Norwegia, Niemcy-Norwegia itp.) i
wszelkie inne drobne „dowody” na to, że zamieszkuje się poza Norwegią.
Jeśli ktoś pracuje jednak w Norwegii, a ma umowę
czasową na nie więcej niż rok, może także nie przerejstrowywać swojego pojazdu.
Analogicznie – trzeba mieć ze sobą w aucie zawsze kopię umowy o pracę, dowodącą
maksymalnie rocznego kontraktu. Jeśli ktoś ma kontrakt czasowy przedłużony o
kolejny rok, może na podobnych zasadach jeździć na polskich blachach. Wymaga to jednak zarejestrowania sprawy w
norweskim urzędzie celnym i posiadania pisemnego poświadczenia celnego o
zgodzie na użytkowanie pojazdu w drugim roku. Trzeci rok nie wchodzi w grę.
Jeśli ktoś ma stałą, bezterminową umowę o pracę,
bądź prowadzi w Norwegii lokalnie działalność gospodarczą, już od pierwszego
dnia pobytu nie ma prawa używać pojazdu z zagraniczną rejestracją. Podlega cłom
i podatkom jak przy imporcie pojazdu z zagranicy. A te w sumie wynoszą ponad
100% wartości pojazdu szacowanej przez urząd celny. Chyba więc nie warto bawić się w takie formalności i po prostu
nabyć zarejestrowany samochód na miejscu. Nawet jeśli kupuje się nowy – będzie
on od razu zarejestrowany przez dealera.
Gros imigrantów próbuje unikać opłat importowych,
ryzykując konsekwencje fiansowe, jeżdżą pojazdami z zagranicznymi rejestracjami
nawet po kilka lat. Kara za to wynosi blisko 100 tysięcy koron plus zaległe cło
i opłaty. W konswkwencji więc czasem po wykryciu niektórzy porzucają swoje
pojazdy na parkingach celnych, gdyż przy karnych opłatach tańsze okazuje się
utracenie pojazdu, niż oclenie go. Na cenzurowanym są auta z Polski, Litwy,
Niemiec, a nawet z Wielkiej Brytanii, z której przyjeżdza część polskich, czy
litweskich imigrantów także do Norwegii.
Sprawa bezpieczeństwa
na norweskich drogach to dość złożona sprawa. Rzeczywiście, wydaje się, że
wypadków jest mniej niż – przykładowo – w Polsce. Może to jednak wynika li
tylko ze znacznie mniejszej liczby użytkownikow dróg? Kiedy zdaży się w dużym mieście
wypadek, na drugi dzień może to być temat na czołówki gazet. Na bezpieczeństwo
ogólne – rzecz jasna – składa się wiele czynników.
Należy przyznać, że
owszem, Norwedzy jeżdzą wolniej, niż Polacy. Obowiązuje mnóstwo ograniczeń
prędkości, a i przy 50 km/h zdaża się wlec
za kimś, kto postanowił jechać 30-35 km/h. I nie sposób go wyprzedzić, bo
nie pozwalają na to warunki – wąska kręta droga za miastem, albo przykładowo
krawężnik rozdzielający w mieście. Czy jeżdżą przepisowo, albo i zbyt wolno z
poczucia odpowiedzialności, legalizmu, czy ze strachu – trudno wyrokować.
Tymczasem obserwując
zachowanie lokalnych kierowców na skrzyżowaniach, trudno nie odnieść wrażenia,
że nie mają pojęcia, jak się prawidłowo i – co chyba najważniejsze –
bezpiecznie zachować. Warto zajrzeć do rozdziału o rondach dla szerszego opisu.
Dość teraz tylko wspomnieć, że z punktu widzenia polskiego kierowcy,
najbezpieczniejszym współużytkownikiem drogi będzie ten, który w ogóle nie
używa kierunkowskazów. Bowiem ci, którzy ich używają, robią to raczej źle i
częściej wprowadzają w błąd, niż prawidłowo informują. Więc lepiej nie wierzyć
innym kierowcom, nie zgadywać, tylko zaczekać, by stwierdzić, dokąd naprawdę
pojedzie dany pojazd.
Także oznakowanie,
szczególnie poziome dość różni się od europejskiego. Pasy jazdy zanikające na
drogach ekspresowych, autostradach i rondach, niejasne pierwszeństwo nie dają
poczucia bezpieczeństwa (łatwo przeoczyć, że główna, szeroka droga przelotowa
przez miasto ma na pewnych odcinkach skrzyżowania równorzędne z wąskimi
dróżkami osiedlowymi). Wymuszają zmniejszenie prędkości, by uniknąć tragedii.
Może to w tym tkwi sendo sprawy?
Część kierowców jednak
wie wszystko lepiej – tak samo jak
wszędzie w innych krajach. I może wyprzedzenie na drodze kogoś tylko po to, by
mu zajechać drogę i zwolnić o 10 km/h nie jest tak częste, jak na niemieckich
autostradach, to są nerwusy, którzy wytrąbią
i wybłyskają światłami drogowymi
tego, kto jedzie prawidłowo. Zrzadka zdarzy się nawet i samochód mknący 100
km/h przez śródmiejskie rondo. Na trasach górskich, tak wąskich że do wymijania
się zbudowano co kilkaset metrów oznaczone literą „M” mijanki, niektórzy –
raczej lokalni – kierowcy jeżdżą tak, jak by mieli pewność, że z przeciwka nic
nie pojedzie. A zza skały naprawdę nie widać, a barierki naprawdę nie ma, a
przepaść stroma, skalista i zakończona głębokim fiordem…
Drogi są przeciętnej i
słabej jakości. Tylko wybrane odcinki spełniają wyższe standardy. Wąskie i
kręte drogi nie dają możliwości szybkiego podróżowania. Na górskich drogach
warto przestrzegać ograniczeń prędkości – stoją przed najostrzejszymi
zakrętami. Ale przez wieloma zakrętami nie ma żadnego znaku, choć przydałoby
się zwolnić do 30 km/h. Mimo że w Norwegii obowiązuje większość prawa unijnego,
tamtejsze tunele drogowe są wyjęte z tej zasady. Liczne, ale nie spełniają
europejskich norm bezpieczeństwa. Zaleca się więc daleko idącą ostrożność.
Pieszy zbliżający się
do przejścia ma bezwzględne pierwszeństwo – trzeba go przepuścić nawet jeśli
nie widać nawet, czy dopiero myśli o tym, że chce przejść. Ogromną uwagę trzeba
przyłożyć do rowerzystów. Nazwać ich trzeba drogowymi anarchistami. Mają wiele
praw, ale zdają się nie pamiętać o obowiązkach. W ułamku sekundy rowerzysta
może się przeobrazić w pieszego – skręcając z jezdni na przejście dla pieszych
(wciąż jadąc), by po chwili „nieco” pod prąd skrócić sobie drogę i wjechać na
inną ulicę przy czerwonym świetle. Świateł rowerzyści raczej nieczęsto używają,
często bywa ciemno, ślisko, deszczowo – to nie ułatwia współpracy z
rowerzystami.
Nagminne jest także włączanie żądania zielonego
światła dla pieszych i przechodzenie lub przejeżdżanie rowerem gdy wciąż świeci
się dla nich czerwone światło. Naciśnięcie przycisku żądania zielonego pewnie
ma przyćmić wyrzuty sumienia z powodu przemknięcia na czerwonym. Gdy taki
pieszy, czy rowerzysta podąża przed siebie i zdąży już zapomnieć, że przed
minutą, dwoma był na skrzyżowaniu, wówczas zapala się tam dla niego zielone
światło, blokując ruch samochodów we wszystkich kierunkach.[6]
Kto więc chce jeździć
po norweskich drogach, musi uzbroić się w anielską cierpliwość, nauczyć nowych
– tak pisanych, jak i nieformalnych zasad, zdjąć trochę nogę z gazu,
przepuszczać wszystko, co się zbliża do niego…
Jak w całej Europie,
tak i w Norwegii obowiązują okresowe przeglądy stanu technicznego samochodów.
Nowsze auta rzadziej, starsze corocznie podlegają ustawowo kontroli. O terminie
może przypomnieć sam urząd, ubezpieczyciel, diler samochodowy – wysyłając SMS-a
– oferują oni takie usługi. Istnieje także strona internetowa, na której można
sprawdzić podstawowe dane techniczne pojazdu – jak rok produkcji i rejestracji,
rodzaj i pojemność silnika, marka i model, a także termin przeglądu; wszystko
za podaniem tylko numeru rejestracyjnego. Inna strona internetowa podaje
informacje o ewentualnych obciążeniach finansowych dotyczących danego pojazdu.
A za pośrednictwem „specjalnego” SMS-a można uzyskać dane osobowe i numer
telefonu właściciela pojazdu – to jest szczególnie przydatne, gdy ktoś na
przykład zastawi komuś wyjazd.
Sam przegląd – po norwesku nazywany EU lub EU-kontroll[7]
– odbywa się w upoważnonych stacjach kontroli. Należy się na niego stawić z
pojazdem w wyznaczonym terminie, lecz jest on podawany orientacynie i sotsuje
się pewną elastyczność czasową. Kiedy już pojazd trafi na stanowisko kontroli,
jego dane są wpisywane do komputera. Informacja o tym pojawia się niezwłocznie
w instytucji nadzorującej przeglądy. W świetle nowych przepisów pojazd musi
zostać na stanowisku kontroli przez godzinę, nawet jeśli czynnosci sprawdzające
skończyły się znacznie wcześniej. Owa godzina jest czasem, w którym urzędnicy
mogą przyjechać poddać szczegółowej kontroli samochód wybrany na podstawie
rejestru w ich bazie dadnych. Taki nadzór nad nadzorem, pewnie w myśl zasady,
że najlepszym zaczynem zaufania jest kontrola. A w tym kraju niezbyt widać
zaufanie instytucji wobec ludności.
[1] Chodzi o sam fakt używania CB radia. Co do pracy radia stosuje się zupełnie
odrębne przepisy odmienne od obowiązujących w Polsce.
[2] W klilku miejscach w kraju prędkość maksymalna jest podniesiona znakami do
90 km/h lub nawet do szalonych 100 km/h.
[3] W miejscowościach stosuje się praktykę, że prędkość jest ograniczona
znakami za każdym skrzyżowaniem. Rzedziej widuje się strefowe ograniczenia
prędkości dla całej miejscowości. Nie ma znaków typu „początek/koniec strefy
zurbanizowanej”, które narzucałyby prędkość odpowiednią dla tzw. terenu
zabudowanego.
[4] Niektóre pojazdy wciąż mają na tablicach stare naklejki – z roku 2011,
2012. Nowszych, od maja 2012 się już nie wydawało.
[5] W omówieniu pominięto rejestracje militarne i dyplomatyczne.
[6] Wiele skrzyżowań ze światłami ma 3 fazy: przejazd jedną ulicą, przejazd
ulicą do niej poprzeczną i czerwone dla wszysktich dróg z zielonym dla pieszych
na całym skrzyżowaniu.
[7] Określenia z „EU” są nieformalne;
oficjalnie kontrola nazywa się periodisk kjøretøykontroll
(czyli: okresowa kontrola pojazdów), w skrócie PKK.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak się składa, że egzamin na prawo jazdy zdałem niedawno. Niestety, zdarzyło mi się złamać zasady ruchu drogowego, przez co zostałem ukarany mandatem. Czy mogę opłacić go z pomocą tej strony internetowej: https://zaplacmandat.pl?
OdpowiedzUsuńSuper wpis. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńAkurat w tym kraju nigdy nie byłem więc fajnie jest poczytać jak tam wygląda rola kierowcy. Jeśli chodzi o ubezpieczenia OC to w artykule https://kioskpolis.pl/czym-sie-rozni-system-ubezpieczen-w-anglii-i-w-polsce/ zestawiono system ubezpieczeń w Anglii i w Polsce. Bardzo fajne porównanie moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFaktycznie samo posiadanie samochodu i jazda nim jest moim zdaniem bardzo ważna i jak dla mnie przyjemna. Muszę przyznać, że odkąd miałem jedną awarię na drodze to teraz wożę ze sobą kontakt do pomocy drogowej. Na pewno mogę każdemu polecić firmą https://jarex24.pl/ która mnie nigdy nie zawiodła.
OdpowiedzUsuńNie miałem nigdy okazji jeździć samochodem po tym kraju więc mi ciężko jest cokolwiek na ten temat powiedzieć. Jednak mogę każdemu kierowcy polecić przeczytanie wpisu https://www.codziennypoznan.pl/artykul/2019-09-01/szyby-w-aucie-co-zrobic-zeby-nie-parowaly gdzie fajnie napisano dlaczego szyby w samochodzie parują.
OdpowiedzUsuńOczywiście samo jeżdżenie autem musi być przede wszystkim bezpieczne. Ja także jestem zdania, że bardzo ważną kwestią jest posiadanie kontaktu do pomocy drogowej. Ja również już miałam okazję korzystać z usług https://eurohol.pl/ i taką pomoc drogową ja rozumiem.
OdpowiedzUsuńTak jak napisali poprzednicy to faktycznie sama pomoc drogowa jest niezwykle ważna i na pewno warto jest wiedzieć do kogo dzwonić. Ja odkąd pamiętam to kontaktowałem się z https://pomocdrogowa.i-koszalin.pl/ i wiem, że na tych fachowcach można polegać.
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst. W mojej ocenie warto zaufać firmie E-sklep KTD http://e-sklep.ktd.eu – części samochodowe w atrakcyjnej cenie.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę dziś samo już posiadanie samochodu raczej nie powinno nikogo dziwić i ja jestem zdania, ze ważną sprawą jest również to aby wiedzieć po kogo dzwonić w momencie awarii. Uważam, że doskonałą opcją jest kontakt z pomocą drogową http://www.pomocdrogowakrakow.pl/ i ja właśnie tak robię.
OdpowiedzUsuńPomoc drogowa to usługa, której nikt nie chce potrzebować, ale kiedy już jest potrzebna, zazwyczaj jest to w sytuacji nagłej i stresującej. Dlatego tak ważne jest, aby wybrać firmę, która jest nie tylko profesjonalna, ale również szybka i niezawodna. https://robex-pomocdrogowa.pl/ to strona firmy, która spełnia wszystkie te kryteria. Zespół Robex jest dostępny 24/7, aby pomóc w każdej sytuacji - od prostych awarii, po poważne wypadki. Więcej informacji o ich usługach znajdziesz na ich stronie internetowej.
OdpowiedzUsuń