Norwegowie – jak można
się spodziewać po kraju nordyckim – mają przeświadczenie o swojej otwartości i
niekończącej się tolerancji na wszelkie „odmienności”. Jak wiele innych spraw,
tak i w tym przypadku rzeczywistość częściowo przynajmniej rozmija się z
samooceną.
Prawdą jest, że
Norwegia jest otwarta na imigrantów[1].
Trudno wręcz zrozumieć, jakim sposobem do tego kraju trafia tak wielu imigrantów
z tak egzotycznych miejsc jak Iran, Pakistan, Afganistan, Afryka Centralna,
Czeczenia, Filipiny, Wietnam. Nie są to raczej ludzie, którzy granicę
przemierzyli pod osłoną nocy, pieszo, idąc gdzieś z głębi Azji czy Afryki. Musieli tam
więc trafić drogą oficjalną. Norwegia nie chwali się głośno, jak sprowadza tych
osadników. Poza chrześcijańską mniejszością na przykład z Iranu, Filipin i
Wietnamu – w dużej części są to imigranci muzułmańscy.
Przyznaje się, że
część ruchu granicznego nie podlega kontroli – to wobec wydłużonej linii
brzegowej i braku technicznej możliwości ochrony granicy morskiej. Stąd też –
jak podaje norweska policja – szacuje się, że w tym kraju rezydują dziesiątki,
jeśli nie setki osób ściśle związanych z muzułmańskim terroryzmem, tzw.
„śpiochów” oczekujących na zadania wywrotowe, bądź organizujących siatkę
wyznawców ekstremistycznych odłamów wśród islamskiej diaspory w Norwegii.
Imigranci ci mają
status uchodźców, co kwalifikuje ich do prawa darmowej nauki języka i kultury
(jest to warunek konieczny do otrzymania norweskiego obywatelstwa), a także do
darmowego kształcenia zawodowego, czy nieodpłatnego uzyskania licencji na
wykonywanie niektórych zawodów. Osoby te otrzymują nieodpłatnie, bądź za
symboliczną, częściową odpłatnością mieszkania socjalne (o standardzie
identycznym jak mieszkania oferowane na rynku komercyjnie), opiekę zdrowotną i
raz do roku wakacje wyjazdowe[2] dla rodziny na przykład na Wyspy Kanaryjskie. Oferta ta rzecz jasna nie dotyczy
przybyszów z krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego, czy fachowców
posługujących się wizą czasową z prawem do pracy. Ci za wszelkie te usługi muszą płacić normalne, komercyjne ceny.
Nie powinien więc
dziwić fakt, że przykładowo w stolicy Norwegii już ¼ mieszkańców to imigranci
lub ich dzieci w pierwszym pokoleniu.
Są także imigranci ekonomiczni.
Część z nich to „osadnicy”, część to ekspaci. W tej grupie wydzielić można
tych, którzy przyjechali do Norwegii na podstawie uprawnień przysługujących obywatelom
Europejskiego Obszaru Gospodarczego (np. Polacy, Litwini, Anglicy, Francuzi, Włosi, Łotysze, Niemcy)[3] oraz tych, którzy – w uznaniu kwalifikacji potrzebnych gospodarce Norwegii –
dostali wizy z prawem pracy (np. Amerykanie, Australijczycy, Arabowie,
Kazachowie, obywatele Ameryki Południowej, Turcy). W tej ostatniej grupie
najliczniejsi jednak jawią się Hindusi. Im państwo norweskie z chęcią i
łatwością przyznaje, a potem odnawia dwuletnie wizy pobytowe z prawem do pracy.
Są to w większości inżynierowie (głównie informatycy), których Norwegii
chronicznie brakuje. Nie sposób jednak nie zauważyć, że są oni objęci swoistym
specjalnym traktowaniem, którego brakuje dla narodowości ze Wschodniej Europy –
z Ukrainy, Rosji, Mołdawii, Gruzji (a nawet Bułgarii i Rumunii – wciąż objętych
kontyngentami limitów). Tych raczej państwo norweskie zdaje się traktować jak potencjalnych naciągaczy.
Z pewnością władze
Norwegii nie chcą być posądzone o rasizm, stąd tak łatwo uzyskać pozwolenia,
mając „odmienny wygląd”. Opinia ta nie jest wyrazem niechęci do kogokolwiek,
tak mówią sami o sobie sami zainteresowani, ciesząc się z nieformalnych
przywilejów. W tej sytuacji nie mają do zadowolenia Europejczycy o typowej,
niewyróżniającej się urodzie, a nie
będący obywatelami państw mających pełen dostęp do norweskiego ryku pracy. W
wyniku tego społeczność norweska zawiera coraz większy udział nieeuropejskich
mieszkańców i zupełnie odmiennych kultur oraz religii.
Daje się zauważyć
powstawanie w norweskich miastach dzielnic o nasilonej charakterystyce
etnicznej. Nawet w średniej wielkości miastach da się już zauważyć istnienie –
jeszcze nie gett, ale już wyraźnie zarysowanych – dzielnic afrykańskich,
muzułmańskich, czasem także polskich.
Formalnie mniejszości
seksualne w Norwegii cieszą się pełną swobodą, a nawet wspólnota protestancka w
osobach około połowy luterańskich kapłanów dopuszcza jednopłciowe małżeństwa.
Etyka i przepisy dotyczące środowiska pracy nie tolerują żadnego
dyskryminowania na tym tle. W prywatnych rozmowach daje się tymczasem zauważyć
mniej więcej taką samą postawę wobec wszelkich mniejszości, jak obserwuje się w
Polsce. Jest to od pełnego zrozumienia i akceptacji („to ich sprawa, niech
robią, co chcą”), do wyśmiewania i obrażania. Na ulicach nie widać homoseksualnych par. Można więc powiedzieć, że
faktycznie Polska nie pozostaje w tyle w tej materii za rzekomo ultraliberalną
Skandynawią. Wszelkie różnice na tym polu między Polską a Norwegią pozostają w
sferze prawodastwa, lecz nie ma ich w sferze faktów życia codziennego.
Choć działy kadr w
firmach oficjalnie sprzeciwiają się jakiejkolwiek formie dyskryminacji,
faktycznie nie obserwuje się oporu wobec wyśmiewania czy to Polaków, czy
Rosjan, czy Niemców, czy homoseksualistów, czy Szwedów albo katolików itd.
Każda odmienność od norweskości albo luteranizmu może być przyczynkiem do obstrukcjonizmu
albo poniżania. Nie jest to na szczęście szczególnie nasilone zjawisko,
aczkolwiek kłamstwem by było stwierdzenie, że go nie ma.
Ani na ulicach, ani w środowisku pracy prawie nie
widzi się więc osób jawnie utożsamiających się z mniejszościami, do których
należą. Do wyjątku należą tu kobiety z rodzin muzułmańskich, lecz te zazwyczaj
nie pracują zawodowo. One – nakazem swojej rodzimej kultury – zarówno starsze,
jak i nastolatki w wieku szkolnym – noszą chusty zakrywające głowy, a nawet
długie ubrania odstające stylem od powszechnie widywanego na europejskich
ulicach; ich mężowie i męscy rówieśnicy nie wyróżniają się ubiorem z tłumu.
Widać także nielicznych mężczyzn-muzułmanów w przydługich koszulach, rzadziej w
czymś na kształt sutanny. Pod klubami dla imigrantów muzułmańskich i
afrykańskich (im braku zintegrowania z Norwegami się nie wypomina) a także za
kierownicami taksówek nie sposób nie zobaczyć panów z długimi brodami typowymi
dla Azji Centralnej.
Więcej ciekawych informacji na temat udziału
mniejszości narodowych można znaleźć w Internecie; doskonale ujęto to na blogu
pt. „Eve w Norwegii”[4].
[1] Wbrew opiniom ekonomistów, mówiących „Albo państwo opiekuńcze, albo otwarte
granice”.
[2] Informacja niepewna.
[3] Mieszkańcy państw nordyckich (poza Norwegią – Finlandia, Szwecja, Dania,
Wyspy Owcze, Islandia) mają specjalne, jeszcze dalej idące udogodnienia w
osiedlaniu się w dowolnym kraju regionu nordyckiego.
[4] Dostęp aktualny w październiku 2015 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz