Prawdopodobnie w
Norwegii można zobaczyć więcej kabrioletów, niż we Włoszech. Co więcej, jeżdżą
one z otwartym dachem już od pierwszych oznak nadchodzącej wiosny. Czy to w
lutym, czy w marcu – pierwszy słoneczny dzień prowokuje właścicieli tych
samochodów do witania wiosny i stan
ten trwa aż jesienne słoty zdominują pogodowy kalendarz, a czasem i do grudnia.
Pewnie wynika ta
„otwartość” z norweskich przyzwyczajeń – obcowania z naturą w każdej możliwej
chwili. Nie trzeba dla tej otwartości na przyrodę – jak się wielu Polakom
wydaje – organizować wielkich wypraw. Wystarczy taras, ogródek, by w kurtce,
czapce, pod kocem podelektować się kawą na świeżym powietrzu. Już od przedszkola
Norweg nie zważa na pogodę. Więc czemu miałby się nią przejmować w otwartym
samochodzie? A że wielu Norwegów stać na mniej praktyczne, za to – w ich
mniemaniu – fajne samochody, stąd na norweskich drogach widać kabrioletów
całkiem niemało.
Zupełnie odmienna
przyczyna wydaje się stać za tym, że znaczna większość pojazdów samochodowych w
Norwegii to dizle. Z jednej strony widać w tym kraju rozrzutność, z drugiej
strony deklaratywną oszczędność. Z jednej strony dbałość o środowisko, z
drugiej – bezmyślne podążanie za modą. I suma tych wszystkich elementów wydaje
się być przyczynkiem do wyjątkowej popularności wśród Norwegów samochodów z
napędem Diesela.
Tezę
tę możnaby uzasadnić tak:
- Rozrzutność – bo za nierzadko znacząco wyższą cenę, kupują droższą wersję
silnikową, nie „otrzymując” w zamian lepszych osiągów. Koszt eksploatacji
nowoczenego dizla zwiększa się drastycznie głównie za sprawą konieczności
serwisowania filtrów cząstek stałych albo pompowtryskiwaczy, co jest drogie, a szczególnie w Norwegii
wszelkie usługi są znacznie bardziej kosztowne, niż w wielu innych państwach.
- Oszczędność – bo wiele z dizli to niekoniecznie duże, ale za to wysilone
silniki, które mają zapewnić mniejsze zużycie paliwa; do tego cena oleju
napędowego jest o 1-2 korony niższa niż cena benzyny.
- Dbałość o środowisko – bo kilka lat temu w europejskich mediach pojawiła
się nieuzasadniona opinia, jakoby nowoczene dizle były środowisku bardziej
przyjazne, niż benzyniaki. To miało
być głównie za sprawą nowoczesnych filtrów i katalizatorów. Niestety, był to
fałszywy mit, rugowany później z masowej świadomości, jednak w Norwegii padł na
podatny grunt i wciąż ma się dobrze.
- Podążanie za modą – bo Norwegowie chętnie „rzucają się” na różnorakie
nowinki, nawet jeśli nie ma to większego sensu, albo nawet jeśli ma, to nierzadko wygląda to na pokazywanie, że ich stać, i że nie chcą pozostawać w tyle. Jeśli
moda przychodzi z USA, tym łatwiej zakorzenia się w Norwegii. Przykładem niech
będą „obowiązkowe” telefony z pogryzionym jabłkiem, największa liczebność
samochodów Tesla poza Stanami Zjednoczonymi, falowe kupowanie takich samych
samochodów przez masy ludzi – były „fale” na Garbusy, Nissany Leaf, Toyoty Auris, BMW i3 itd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz